Zawsze wydawało mi się, że ciasto drożdżowe to coś, czego nigdy nie dam rady zrobić. Pamiętam z dzieciństwa, z jaką wręcz estymą traktowały ten wypiek moje Babcie. Kiedy któraś z nich zaczynała piec drożdżówkę, działa się magia. W domu pachniało ciepłym, roztopionym masłem oraz (w zależności od pory roku) w lecie borówkami, a w zimie jabłkami z cynamonem. Babcia Danusia piekła dla nas latem, Babcia Stasia zaś zimą. Fajny podział, prawda? Gdy Babcia Danusia piekła swoje jagodzianki, w domu musiała panować całkowita cisza (zero kłótni a nawet głośnej rozmowy), wszystkie okna miały być pozamykane, żeby nie daj Boże nie było przeciągów, a jak ktoś, jakimś cudem wdarł się do kuchni, obrywał ścierą ;). Oprócz tego nauczyłam się jeszcze od Nich, że ciasto drożdżowe po wyrobieniu powinno być jak przysłowiowa „dupcia niemowlaka”, czyli gładkie i delikatne w dotyku, mąkę trzeba zawsze przesiać, a drożdżówka najlepiej rośnie jak ma ciepło i jest przykryte ściereczką.
Czas przygotowania: ok. 3.5 h
Ilość: 16 szt.
Koszt: średnio drogie
Łatwość: ***
Składniki:
Ciasto:
- 500 g mąki chlebowej,
- 250 ml letniego mleka,
- 100 g masła,
- 1/2 szkl. cukru,
- 15 g drożdży,
- 2 jajka,
- szczypta soli
Farsz:
- 500 g borówek,
- 2 łyżki cukru,
- 1 łyżka mąki ziemniaczanej
Sposób:
Najpierw robię zaczyn. Drożdże, mleko, 1 łyżeczka cukru, 5 łyżek mąki – wszystko ze sobą dokładnie mieszam i odstawiam do wyrośnięcia. Po ok. 15-20 min. wrzucam zaczyn do reszty mąki, cukru oraz 1 jajka i porządnie wyrabiam, najlepiej robotem planetarnym, używając do tego haka. Na koniec dodaję roztopione i przestudzone masło. Ciasto wyrabiam długo, bo ok. 10 min. Następnie odstawiam w ciepłe miejsce i przykrywam ściereczką. Czas wyrastania to ok. 1.5 – 2 h. Po tym czasie, lekko rozciągam ciasto i kroję na ok. 16 kawałków. Każdy kawałek rozciągam na mały placek i nakładam kopiastą łyżkę borówek. Borówki wcześniej mieszam z cukrem i mąką ziemniaczaną. Robię to bardzo delikatnie, żeby nie rozgnieść owoców, ani żeby nie puściły za dużo soku. Następnie ciasto składam jak pieroga, zlepiam i dwa końce zwijam do środka, tak aby powstały w miarę kształtne bułeczki. Jagodzianki zostawiam do wyrośnięcia na ok. 30 min. W tym czasie nagrzewam piec do 205 st. i gdy bułeczki urosną, smaruję je rozkłóconym jajkiem i wkładam do pieca na ok. 20 min. Po upieczeniu wyciągam i kładę na kratce do wystudzenia. GOTOWE!!
SMACZNEGO!!
Uwaga: Nigdy nie dodawaj soli do mąki, którą wykorzystujesz do zaczynu – sól zabija drożdże. Sól dajemy do ciasta. Aby ciasto dobrze wyrosło, postaw je koło kuchenki, tam jest najcieplej. Jagodzianki są najlepsze z naszymi leśnymi borówkami. Szczerze polecam użyć do pieczenia wiejskiego, tłustego mleka oraz masła zrobionego z prawdziwej wiejskiej śmietany.